środa, 31 grudnia 2008

Gazeta Wyborcza: Dariusz Nowacki, Robert Ostaszewski "Kogo obchodzi polska literatura"

z netowego researchu: Dariusz Nowacki w rozmowie z Robertem Ostaszewskim: "Są jacyś nowi obiecujący debiutanci? - W kontekście przesadnego entuzjazmu aż strach wymienić choć jedno nazwisko. Zaryzykuję jednak. Duże wrażenie zrobiła na mnie debiutancka powieść Bohdana Sławińskiego "Królowa Tiramisu" więcej

środa, 17 grudnia 2008

Królowa Tiramisu nominowana do PASZPORTÓW POLITYKI, w kategorii LITERATURA


Wśród:

Wojciech Chmielewski (za książkę „Brzytwa"), Sylwia Chutnik (za książkę „Kieszonkowy atlas kobiet"), Jacek Dukaj (za książkę „Lód"), Agnieszka Graff („Rykoszetem"), Roman Honet („baw się"), Bożena Keff („Utwór o Matce i Ojczyźnie"), Jerzy Franczak („Przymierzalnia"), Jarosław Maślanek („Haszyszopenki"), Tomasz Konatkowski („Wilcza wyspa"), Aleksander Kościów (za książkę „Przeproś"), Monika Rakusa („39,9"), Bohdan Sławiński („Królowa Tiramisu"), Joanna Tokarska-Bakir („Legendy o krwi. Antropologia przesądu"), Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki („Piosenka o zależnościach i uzależnieniach"), Daniel Odija („Niech to nie będzie sen"), Paweł Przywara („Zgrzewka Pandory"), Krzysztof Varga („Gulasz z turula"), Marcin Wroński („Komisarz Maciejewski. Kino Wenus"), Jakub Żulczyk („Radio Armageddon").

środa, 19 listopada 2008

baśnie zimowe. wczesne

Baśnie zimowe. Modlitewne. Że po butwieniu - warzenie, po warzeniu - zmrożenie. Zieleni, rozrzuconych tu i ówdzie... zetlałych, po przejściu tego czy innego drapieżnika, kości. Lisy zęby ostrzą, o jak im dobrze w rudej kicie lasu. Jaki ten lis rudy, co za zająca wonnym ściegiem zanika... jaka z niego rana lasu, jaki krwawy trop! A las szumi, gdy ucho przyłożyć... o Tych, co pod jarem... wykłuci bagnetami, co wołają do duchów kompanii: razem zmarli, będziemy żywych żarli?! Splątane szlaki korzeni... Ktoś umarł, się rodził, jak było, tak będzie, i pozostanie - lasu falowanie, drzew seplenienie... zielna msza. Wpełznąć gdzieś na zimę, w omszałą jamę podziemnej zieleni...
fot. P. Grabowski

czwartek, 9 października 2008

czarne lotki, strzępki

"Ptaku drapieżny, ptaku drapieżny,
co latasz wysoko,
zabierz mnie daleko"
----------------------
"Rzekł kruk na to: nevermore"
-----------------------
"I po głuszcu w głuszy głucho"
---------------------
fot. P. Grabowski

środa, 1 października 2008

Karol Maliszewski, Notatki krytyka (17), m.in. o Sztućcach

(...) tomik Bohdana Sławińskiego pt. „Sztućce do glist” (Łódź 2008), mogący być kolejnym przykładem poetyckiego pisarstwa pozanurtowego. I kiedy przymknie się oko na oczywiste dziwactwa, natrafić można na coś czystego i wzruszającego, nie przypominającego żadnej z modnych dykcji. Może byłoby autorowi najbliżej do tradycji polskiego baroku ożenionego z pogłosami z Leśmiana, Rymkiewicza i Tkaczyszyna-Dyckiego, może dałoby się jego walkę z poetyckimi ojcami postrzegać jeszcze inaczej. Powstało coś niepokojącego i innego, obcego. Chciałoby się powiedzieć – odrażającego w przytaczanych szczegółach biologicznego rozkładu, jak i w sposobie budowania wierszy, quasi-ballad parodiujących plebejski, naiwny idiom tej formy. Marek Stokowski tak to podsumował na skrzydełku: „Wiersze owinięte kokonami z nici konso- i asonantycznych, w których czai się śmierć, wybrzmiewa w muzyce między słowami. W buczeniu, szelestach, zgrzytach, ciszach i wołaniach słychać życie, polegające na nieustannym wzajemnym zjadaniu się, strachu i rozpaczliwy rozmnażaniu.” (...) całość: Notatki krytyka

środa, 10 września 2008

PIACH. Piotra bARTosa sztućcem i glistą granie


***
piach /a w nim ciało jak rana/ mięsa pełna – to ja/ i krew się miele/ w żarnach żył / i stóp modlitwa szeptana/ jezus maryja
a stopy mdleją / od strachu jak kleszcz/ że weżre się coś
a nóżki takie brzózki /niby białe / ale w mleczu ciemny ścieg / już gra kornik
niosą nie słyszą / i jeszcze harcują jak jelonki / że to niby nic
no to rosnę / i trawa rośnie/ i ziemia jest krągła/ błękit jak kałuża/ w której złoty grosz lśni / ścierany porożem
i rosnę rosnę/ gwiazdy trącam / w skoku przez kałużę/ na drugi brzeg
ale tam też piach / i ściera jak pumeks/ parę skurczów byle bal / i trzeba odchodzić od kości
a potem tylko włosy i paznokcie / te parę życia taktów / i cisza

(nakręcenie wiersza - Piotr bARTos, słowa ze "Sztućców do glist" moje)


poniedziałek, 28 lipca 2008

Leszek Żuliński, "Migotania przejaśnienia", rec. Królowej Tiramisu







Dariusz Nowacki, Opcje, recenzja Królowej Tiramisu


"Kobiety zdechlaka" ("Opcje" nr 2) - nie zgodziłbym się, w dwóch punktach:
- co do "młodej prozy" i "wpatrzenia w Masło" - bo ani to z takich źródeł, ani przez osmozę, a jeśli już musi być owo "wpatrzenie" - wczesne prozy poetyckie Iwaszkiewicza, może "Porfirion" Gałczyńskiego, "Panna Lilianka" Szuberta, Ulman czy Drzeżdżon, wiele jeszcze takich "manieryzmów", ale nie to.
- zdążyłem jeszcze, jako rocznik '77, wsłuchać się w tzw. wojenne opowieści Dziadów, którzy, jak powiada poeta, wracają z tzw. "Nieludzkiej Ziemi" pod Polarnym Kołem/ z wyplutymi na gwiazdy zębami/ szyje zgięte polarnym kołem/w oczach mroźnej pustyni firmament... a i w tekście one nie na igraszkę. Piotr Wysocki wędruje z Cieniem Przodka, który przylgnął... wżarł się jak Dybuk w kark, do źródeł swojej opartej na pamięci cmentarzu mitologii. Przez swoje korzenie, w ich przekrój poprzeczny, by pojąć, że jest do cna oplątany.

piątek, 4 lipca 2008

"Szary mur w krajobrazie idealnym". Planetoidy i peryferia

Lato '95. Mamy może po lat 17, a „nowe życie ściele się pod nogi”; w tle trwa, zdaje się, zalewanie... fundamentu, by osadzić kosz. Poprzedni drewniany, jak zmurszały krzyż, nieszczęśliwie, padł. Moja wina. 

Oto lokalny układ... planetarny... rozległe jak, hm, młodzieńczy... Kosmos (przed dorosłego życia Big-Bangiem!)... przerobione na boisko podwórze Przemka – to ten z moręgowanym bokserem, co się wabił Azyl, a już od lat... nie żyje, pochowano go w Ogrodzie, ze złotymi literami. Jest zatem, jak być winno, bo Azyl zasługiwał, o ile forma pochówku niesie dla zmarłego jakąś pociechę. Szumią mu świerki, jodły. Przemek jeszcze smukły jak sosenka, bo teraz postury towarzysza pancernego, który, wierząc rycerskiej pieśni: po sutym obiedzie... straż zawiedzie... Niemniej w te dni wakacyjnie naiwne, AD 1995, jak husarz w mocnej zbroi... warownym obozem stoi: dzielący się domem, winem i chlebem, i co tam nagotowała litościwie strudzonym młodzieńcom... Babcia, której na zdjęciu – a szkoda, nie ma. Jest za to młodszy brat Przemka – Jacek czyli Horek, ale kto wtedy to wiedział. Ot, Jacek był mały i mieszkał na Górze. A Dziadek, którego na focie także nie ma, a być, jak mało kto, winien – uczył go podstaw RPG-ie. "Dziadek", bo się trochę, przedwcześnie „rozlatywał” (jakby po latach było to komuś obce...), a to po ćwierci niespecjalnie zażartej w "basketa" kwarty... puls fretki i krótki oddech, paznokieć-kolano-łokieć, i bóg wie co. Nie ma też skrzydłowego... Huberta, niedoszłego filozofa, co to grał na akustyku tej czy innej przeszłej, jak zeszłoroczny śnieg... miłej „serca, serduszka dwa” i odmieniał miłośnie cogito ergo sum. On teraz gdzieś w uszarganym Atlantykiem Albionie, z ontologicznego  nieba, niby BF-109 podczas Bitwy o Anglię, strącony... „sezon employer”, ale kto go tam, gdy tak z werwą mijają lata, wie. Może im dalej wtedy był, tym byłby dziś... bliższy? Zresztą pokąd myśli - tyle... jest. A Hubert myślał za trzech! Jest też Jahu, obok jeszcze małego jak okruszek, Jacka (któremu już Czas też z ćwierć wieku [jak i reszcie "kamandy" spod znaku obłożnie chorego na małomiasteczkową dekadencję... Pinka Floyda!] dołożył do konsumpcyjnego kredytu... wewnętrznego dziecka, po którym pozostaje powszechnie spłukany dorosły...) jeszcze nie "paker", rzeźbiący w ciała - tak łatwo psującej się masie... ani posiadacz parku... maszyn, tylko... psotny chochlik, wędrujący od weltschmertzu do weltschmertzu, a w końcu do grającej w zielone Irlandii, gdzie harce z Arielem i Skierką w świcie Króla Oberona ze "Snu Nocy Letniej" branży logistycznej... W środku, gdzie ślady kling nożyczek, których błahe powody... zbyt łatwych wolt sympatii/antypatii  – generator lokalnych "przygód" – solarny Gry Mistrz i przyszły łamacz obwodów, zabezpieczeń i kodów: "Kawy". A jak "Kawy", to i Marta, która gdzieś nad fotografii Magnetarem, na tylko sobie znanej orbicie... to wysoko, to nisko... żarząc się i tląc, odzierana z materii i pozłoty, dążąc do impaktu... przelatuje. No i ja, ślepy w dżinsach, który pozdrawia. To nowe, płynące z przechodniego Zenitu (w stronę stacji końcowej: Zmierzch) bieżące, sobą zachwycone i z siebie się śmiejące... to krzepnące, to płynne, niby "płaszcz" formującej się mikro-planety... życie?

czwartek, 3 lipca 2008

Ulman, Barth, Abish. Zorze... Przedświtu

Onegdaj, na Mazowszu, kędy wierzby spróchniałe i rzewne etiudy genialnego Fryderyka, w księgarni-papierniczym, tzw. „po schodkach”, w rozedrgane upałem popołudnie, gdy dzieckiem będąc, śród oceanów cudzych słów – się faluje, to wynurzając głowę, to tonąc… wyszperałem na półce z tzw. „tanią książką”, zakurzonego „Ojca naszego Fausta Mefistofelewicza” A. Ulmana. Stał w ponurym towarzystwie „Listy pomordowanych w Katyniu”, która niby tępa kula… uderzała o zbiorowej nieświadomości półpłynny mózgowia brzeg. Niebaczny, bezbronny, jak gąbka… chłonny – kupiłem. Jeszcze z rozpędu J. Bartha i W. Abisha (z „Biblioteki Przedświtu”). Pierwszy uczył robić... confetti z narracji, gubić i odnajdywać się w Labiryntach śmiechu...; Drugi geometryzować tzw. „relacje międzyludzkie”: trójkąty, wielokąty i inne… niejasne figury. Ot, dla profana, sucha jak wapno… matematyka stawała się „miłośnie” użyteczna. A z "Listy pomordowanych..." równolegle do toku pierwszej lektury płynęli przez Zaświaty... martwi, śnili nowe czarne Dziady, natomiast Ulman… Słabo znałem wtedy fantastyczne twory... dzieła Boscha (ułamkiem bodajże „Kuszenia” ozdobiono okładkę), ale oblicze Ulmana - przełamane zafrasowanym św. Antonim, który cichy jak muszla, nieznaczny jak szyszka… szturm Złego odpiera, wzburzone zmysłów nęcące wizje... - śpiewne zaklęcie rzuciło... Słuchałem Ulmana pieśni: a to intymnego „kwiatu” kuzynki katalizator, jako macierz twórczości, szczególnie tej piętrowej, przebóstwionej; a to implant tzw. „człowieka-literatury”, jako trwające do dzisiaj… zabełtanie, jaka to farmakopea zewidencjonowałaby środki na których powstawał Witkacego "Guybal Wahazar" (może najbliżej był P. Fronczewski, gdy w „Puć tu, dziecko, puć”, na rzeczonej podstawie... śpiewał o NAPRAWDĘ "dobrych" (i mocnych!) proszkach"?); a to profesor od słów wirusologii... Kartacz i jego sztabowi w białych kitlach asystenci, co niezależnie od czasów gotowi wyśnić neo-laboratoria pro-memoria... Mengele, zresztą jeszcze wiele. Długo by tak, niemniej po Mefistofelewiczu czy (Wyś-) Cigi de Mon(-tbazon), także inne rzeczy Ulmana – bliskie, choć błyskające w serpentynach zwodów i uników... ostrze szyderstwa, ów kąsający sokratejski Giez, może czasem nadmiernie doskwiera, gryząc na lewo i prawo... Ale z pewnością lekiem na lenistwo wyobraźni! I cieszę się, że po latach zapomnienia, do życia skutecznie… przywracany, kiedy to  – przyszli, jak powiada poeta, i co zobaczyli: człowieka/ siedzącego na krześle/ który zakrył twarz/ a po chwili powiedział/ szkoda że nie przyszliście/ do mnie przed dwudziestu laty… I boję się o Jego zdrowie, by nie skonał, nad krętymi ścieżkami recepcji swojego Dzieła... ze śmiechu! A jak mogłyby brzmieć ostatnie słowa: „Niech prochy me spoczną w Nancy, tak drogim sercu każdego Polaka”. I nie zdziwiłbym się, gdyby w kwaterze... Leszczyńskich legł, i równolegle rozległy się spod ziemi słowa: „Był równy Królom, więc niech wśród Królów spocznie”. I wykwitłyby Mu na grobie, ni rozmaryny, ni chłepczące krew róże, ale ten bladoróżowy kwiatuszek wędrownika…

poniedziałek, 30 czerwca 2008

JFK, JP2 i CHE


Iluminacja. Zjednoczeni, przetoczeni, weseli. JP2 za 9,95 Euro, reszta o ojro tańsza. Na półce nocnego w Callei. Potrójna winna "zupa Campbella". Że Che - w czerwieni, podwójny przymus, że JFK, w pewnym sensie, choć rozcieńczony - też, ale JP2 - chyba tylko białe; białe, wyraz by dało.

Roman Praszyński, "Twój styl", nota o Królowej T.


Nota w lipcowym "Twoim Stylu" o "Królowej Tiramisu", autorstwa Romana Praszyńskiego

wtorek, 27 maja 2008

bookhousecafé, Królowa T.


2 czerwca, godz. 19, bookhousecafé przy ul. Świętokrzyskiej 14,  Warszawa. O "Królowej Tiramisu". Prowadzenie: Alicja Gancarz
---------------------------------------------------------------
Gdyby nie zakłócenia... bo expres do kawy borował raz po raz, a w tle autobusów piski, jakby metal szczypcami drzeć... bo drzwi szeroko otwarte - wiadomo, żar, i tylko mała wysepka słyszalności... Nadto na wieczorku odcisnęła piętno... wczesna kanikuła (bo "już nas w domu nie ma/ nic nas nie zatrzyma" z piosnki A. Krzysztoń) i... Szwedzi w Warszawie. Tym razem to nie post-najazd, a kolejna falanga, zaprzyjaźnionej trans-alternatywnej awangardy skandynawskiej. Tak się zbiegło, że wieczorek dedykowany Królowej o tej samej porze - co szwedzkiego potopu feta. Pospolite ruszenie na zaciężnych rajtarów. Woda na wino. Czy to mogło się udać... 

środa, 14 maja 2008

Warszawskie Targi książki... Królowa T., szrajben


Stoisko 430, sektor D, sobota 17 maja, godz. 13.30, jak siekierą, motyką, piłką, szklanką - ołówkiem, piórem, mazakiem, długopisem - na "Królowej Tiramisu" esyfloresy, pikasy, gmerki.

wtorek, 13 maja 2008

PDF (Pismo Warsztatowe Instytutu Dziennikarstwa UW) poleca Królową T.


PDF - pismo warsztatowe Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Recenzja Wioletty Wysockiej:
"Wbrew wszelkim romantycznym skojarzeniom, jakich nastręcza tak brzmiący tytuł, "Królowa Tiramisu" Bohdana Sławińskiego to nie kochliwa nastolatka, która na kartach powieści mogłaby przeżywać miłosne uniesienia. Ku zaskoczeniu, w istocie nie wydaje się być nią także "ciepła i miękka" Emilka, ani zmysłowa, kapryśna Julia, jakie autor stawia na pełnej kłód i wybojów życiowej drodze głównego bohatera. Królową słodyczy, symbolem niedoścignionego piękna, upragnionej czułości, niezaspokojonych pragnień, fascynacji i miłości dającej poczucie bezpieczeństwa mianował Piotruś swą matkę - pierwszą kobietę w życiu każdego mężczyzny. Brutalnie zawłaszczona po śmierci męża przez "nowego tatę"- tyrana, co bazując na kobiecym lęku przed samotnością dokonał sukcesji na piotrusiowe Królestwo Słodyczy, odbija się w twarzach jego przyszłych kobiet, opromienia sny i marzenia, rozkwita we wrażliwym, poranionym opiłkami przykrego dzieciństwa sercu jako największa z jego tęsknot. Ocierając się o freudowskie psychodynamiczne spojrzenie na człowieka autor przeprowadza czytelnika po krętych korytarzach męskiej psychiki, gdzie erotyka przeplata się z pragnieniem bliskości, opieki, bezpieczeństwa, gdzie matka jest przedmiotem pierwszej fascynacji, a każda kochanka - projekcją matki. W dorosłym, doświadczonym, trzeźwo patrzącym na świat Piotrze niczym pestka wewnątrz owocu pulsuje mały, zagubiony, poniewierany słowami i dłońmi ojczyma, a nie rozumiany przez idealizowaną matkę chłopiec, rozpaczliwie szukający miłości i schronienia przed pełnym kolorów i kształtów, cudownym lecz trudnym do zniesienia światem. Historia opowiedziana kwiecistym, nieco abstrakcyjnym, metaforycznym językiem. Zacierają się granice realności, dobre duchy przeszłości i baśniowe postaci - alegorie matki, ojczyma, czy wreszcie samego Piotra budują równoległy świat - świat wyobraźni - bardziej plastyczny i bliski, choć równie skomplikowany. Historia Piotra jest przygnębiającą opowieścią o tym, że trudne dzieciństwo kładzie się cieniem na dorosłym życiu, a wynikająca z tej rzeczywistości efemeryczna miłość łączy w sobie erotyzm, strach przed samotnością, egoizm i ból".


środa, 7 maja 2008

Wgryźć się w miąższ! Sztućce do glist; rec. Jakub Winiarski


Jakub Winiarski na www.literackie.pl
oraz www.nieszuflada.pl zrecenzował "Sztućce do glist":
"(...) I czegóż tu nie ma? Jest ks. Baka, ale już po Rymkiewiczu i chyba też Różewiczu czytany. Jest materia w postaci „mysiej mumii” i „lisiego gówna”, ale jakby przez znajomość takiego choćby tomu jak „Pustelnicy i demony” Ryszarda Przybylskiego, gdzie o „urazie do materii” piękny rozdział znaleźć można, postrzegana. Jest wreszcie Leśmianowska – z ducha, nie cytatu – „dziura (...) w bożym poszyciu”, ale już jakby przez pryzmat „Trupa” Louisa-Vincenta Thomasa widziana. Nie wiem zresztą, czy nie lepiej by było napisać: czytana. A mógłbym chyba, bo też Bohdan Sławiński wydaje mi się niezwykle ciekawym przykładem kogoś, kogo się kiedyś „poeta doctus” zwało i jego pisanie od czytania i prze-pisywania nie tak daleko chyba leży. Jak dla mnie: byłyby to równoległe ścieżki.(...)"

środa, 30 kwietnia 2008

Królowa T. w radiu BIS, radiu VOX: Dorota Koman, Tomasz Kosiorek

W Radiu BIS Dorota Koman i Tomasz Kosiorek, po 23-ej, grubo, sporo dobrego powiedzieli o Królowej Tiramisu, troszeczkę się pospierali, czym jest, jaka, skąd taka, popreparowali, aż się zawstydziła - że naga. Później w Radiu VOX w audycji przed majowymi Książki Targami - Dorota Koman wspominała m.in. o podszyciu Królowej Harasymowiczem, Herbertem, Rymkiewiczem, o rytmie, wysokim napięciu na linii dojrzała kobieta - młody mężczyzna etc. 

"Środa na Koszykowej". Fellini "czyta" Wyspiańskiego


Wieczorek w bibliotece na Koszykowej pod znakiem "la Strady" Felliniego, gdy tylko brzękło szkło... z jakich to tajemnych źródeł nad-realizmu... goście-chochoły się wynurzyli: kto ich szukał, czego chciał... Pod przewodem... kamandira, staruszka o ksywce "Konsul", który, rzekomo, zęby w dyplomacji na krwawą miazgę starł..., a teraz nawiązując do attachatowych rautów... klarował, że baję... o tej czy innej... przechodniej, jak pokój w amfiladzie, Julii, i niech nie myślę, że panny, zwłaszcza te które liznęły tajemnej wiedzy o świecie... tak same (gdy za walutę ma się głównie... wydawane na kredyt, tanie niby wino patykiem pisane... komplementy!) się pchają w ręce, wreszcie usnął utrudzony forsownym czytania marszo-biegiem. Czytelniku, zważ sam... czymże wobec podniet życia... sybaryty - tak czy inaczej zapisane, wstydliwe, że zaistnieje... rumieniące się, niby źrałe jabłko, słowo? Czy zapisując inaczej, jak powiada poeta: na co robakowi o tym, co w kościach życia... nabożnie śpiewać, gdy on dobrze, co tam jest - wie...? Niemniej, gdy się "Konsul" zbudził, z resztą chochołów-gangu, po rytualnym pożarciu łakoci... tiramisu, które naprędce organizował, zapewne w kulinarnym barterze... pełen, jak powiadał prezes bieżącej oficyny, w której ręce wpadła akurat Królowa... bigla, Dział Promocji - pędził w miejsce, gdzie ponoć bardziej wytrawne... "wdzięki niewieście". Słowem, na Koszykowej zaczynali dopiero noc, a ta mocno dziewicza... królewna li tylko przystawka... do "orgii", w Walpurgii tekstową noc! Gdzie twarde alkohole... Nie dziwię się; ten skromny, jak objętość nowelki... dedykowany w(y)prowadzanej na spacer, czy może na... salony.... zapłonionej Królewnie T... wieczorek, daleki przecież od "120 dni Sodomy"! Poza nalotem chochołów, które zniknęły po opróżnieniu butli i tac Działu Promocji... rzecz jasna... realizm... mili goście ze świata Umiaru i Złotego Środka... świetnie poprowadził spotkanie Leszek Bugajski (na zdjęciu), ciepło mówił o książce, że wiele... przypomina, ale mocno osobna. A potem do północy (samodzielnie zorganizowane) - in vino veritas! Słowem, panie Konsul, może wypadało zostać...  

w Książnicy Beskidzkiej, Pory prozy, Pop-Lit

Podczas festiwalu "Pop-Lit": "Pory Prozy", od świtu do nocy rozgadana WIOSNA.... Prowadzi Marek Kamiński (właśnie o coś z wystroju... Królowej pyta) z "Radia Bielsk", a ja zabieg i cel "utworu" tłumaczę... Kompozycję, źródła tekstu. Aż usta na wiór! I jak to na wieczorku ładnie... pytań i odpowiedzi - wieczny kołowrót, raz się złapie Wodnik czy ryba większa od całego jeziora, a raz li tylko lanie wody... ot, w jakim wieku i jakiej płci... "docelowy" Czytelnik, z wniosków: "fajnie" iż na miłosnym froncie: starsza kobieta - młodszy chłopak, że pokłosie nieśmiertelnej Pani Robinson, która ukazuje młodzieńcowi, w arkadyjskim hoteliku, jak i co. Za splątane wyjaśnienia... widoczek z makami - otrzymałem. Ładny. Śródpolny, nasenny, jak to maki. Może by się w nich zaszyć, gdy koła do taktu leniwie stukocą... i śnić sen zielny, wiosenny, niedbały na pętle czasu... kolejowych trakcji, cieknący jak krew z nosa, przewlekły remont... W domu około północy. 

czwartek, 20 marca 2008

ciemne baśnie


Przechodni marzec ze snów, mchów i paproci. Zatarte Oko pobliskiego Miasteczka, gdzie wieczny lasek i wieczna... uniesiona do nieba... rzeczka. Pobrużdżone kołami, w te i we wte. Na tęczówce, gdzie sosny i rzęs igliwie - kontur bieżnika, a dalej, a głębiej, gdzie źrenica - głodnych wron grona. A jeszcze (w domyśle) jeż w podszycie zanika, dzięcioł stuka w kornikiem nadziewane drzewa, słowem, drapieżne żywe żre... To dwustronna soczewka - spójrz przez nią, może miłośnie lasem, echem, mchem porośniesz...

fot. P. Grabowski.

wtorek, 18 marca 2008

zasypie wszystko, zawieje w technikolorze


Śnieży, wiruje, zawieje, zamiecie wszystko, do cna. Obierze z zieleni. Nalepiam na śnieg - w czerwieni pałac, jako krwawą plamę. Będzie jak w technikolorze w telewizorze Rubin, kiedy wszystkie smaki były słodsze, trójpodzielne, a trawa jak to trawa - jeszcze zieleńsza. Zdjęcie z piętra wysokiego, z mrówkowca na Międzynarodowej, na wskroś przez rzekę... Pewnie już buchała para spod drzwi piekarza, po judaszach zorza się rozlała, a my wracaliśy zmęczeni nad ranem z jakiegoś transalternatywnego wieczorka autorskiego poetyckiej awangardy szwedzkiej...


fot. P. Rosińska


czwartek, 13 marca 2008

Sztućce do glist: Michał Rusinek. Magdalena Rabizo-Birek, Janusz Pasterski, Marek Stokowski

Zdumiała mnie i zadziwiła poetycka wyobraźnia Sławińskiego. Z pozoru wiersze są ascetyczne, wersy krótkie, kilkusylabowe, ale aż kipi w nich od dziania się, które nie obejmuje tylko sfery obrazowej, ale rozgrywa się nawet między pojedynczymi słowami. Usytuowane w kontrastujących brzmieniowo, ryzykownych zestawieniach wydają się ze sobą zmagać. Walka słów, obrazów, symboli, poetyckich reminiscencji ilustruje wojowanie życia ze śmiercią – przegrane dla pojedynczego człowieka, ale wygrane dla zasady świata i sztuki.

dr Magdalena Rabizo-Birek

Wiersze wrośnięte, albo raczej wgryzające się w język. Barokowy temat w niebarokowej formie. Nowoczesnej i ascetycznej, po zegarmistrzowsku kunsztownej...

Michał Rusinek

W tej poezji ziemia, piach, woda – są terenem odrażającej aktywności żywej materii, oddanej wyłącznie nieskończonym metamorfozom. To świat niezwykle dynamiczny, podszyty ruchem, to kipiące, trawiące, przelewające się z formy do formy życie, Leśmianowsko-Schulzowskie misterium przyrody. Groźne, obce i nieuniknione.

dr Janusz Pasterski

Wiersze owinięte kokonami z nici konso- i asonantycznych, w których czai się śmierć, wybrzmiewa w muzyce między słowami. W buczeniu, szelestach, zgrzytach, ciszach i wołaniach „słychać” życie, polegające na nieustannym zjadaniu się wzajemnym, strachu i rozpaczliwym rozmnażaniu.

Marek Stokowski, autor „Samo-lotów”


"Fota" na okładce pod werniksem różu - P. Grabowski. To rzeczka i szuwary... woda się w wodzie odbija, faluje. W trzech cieniach w lewej dolnej części okładki można domyślić się trzech bab-mojr z wiersza Iwaszkiewicza z tomu "Mapa Pogody", z cyklu "Garść liści wierzbowych", którym ja też chętnie nalałbym okowity, by się już nigdy nie budziły, by się zasypianiem cudzym na amen - nie utrudziły...

By znaleźć... Sztućce do glist: Strona Stow. Literackiego im. Baczyńskiego (tom 86 serii poetyckiej) http://slkkb.org.pl/ksiazki/spis_publikacji

środa, 12 marca 2008

Yggdrasil, Cthulu, konary kosmicznego drzewa?

Królowa Tiramisu (...) "opowiada" m.in. o „Piotrusiu Wysockim” (późnym wnuku słynnego Podchorążego, co to pewnego niebezpiecznego, utkanego z ech i mgieł,  Listopada, na beczkę prochów - lont rzucił...) który nie może „sforsować” matki,  a zatem tego, co w kulturze i naturze zapewne... żeńskie... Dwuznaczny... post-  czy neo- Edyp, co leci po nieuchronne, ale nim upadnie i się o swój niemożliwy zamiar... rozchlapie, zapłonie jasno. Ot, znak niejasny... "ciemna", rozmigotana, na pół-żywa... baśń, która - mimo wszystko - się po stronie światła opowiada. O życiu podszytym zanikaniem, o robaku w każdym owocu, nawet tym najsłodszym... Czasem krucho i delikatnie, czasem batem.
fot. T. Tryzna

Królowa Tiramisu na Święto Wiosny: Przemysław Czapliński, Magdalena Rabizo-Birek, Leszek Bugajski, Zyta Rudzka

Imitowanie Królowej Tiramisu w Green Cafe

fot. P. Grabowski












Królowa Tiramisu ma rytm jak kołysanka, piękna i okrutna - nie sposób przy niej zasnąć. Zyta Rudzka 
Dziecko i jego pierwszy obiekt miłosnej fascynacji - matka, potem przebudzenie seksualności, dojrzewanie, poszukiwanie kobiety, która byłaby kochanką i zastępczą matką... Autor znakomicie, z wielkim wyczuciem stylu i językową werwą, prowadzi nas przez to pole minowe spraw, z których wagi zdajemy sobie sprawę, ale wolimy o nie nie pytać. Leszek Bugajski 
To powieść o klęskach i upokorzeniach, jakich bohaterowi nie szczędzi świat. Artyści modernistyczni w takich fabułach najczęściej dochodzili do symbolicznego uwolnienia się od matki, czyli od tego, co w kulturze kobiece, i do symbolicznego zabójstwa ojca, czyli odcięcia się od tradycji. Bohdan Sławiński nie próbuje jednak zbudować nowego mitu. Jego rozwiązanie polega na tym, by przeciwko wszystkim klęskom postawić zaporę ironii i stylu. Język przeciwko światu - czy to się może dziś udać? Przemysław Czapliński 
Objawia się czytelnikom pisarz osobny, ostentacyjnie inny, o wyzywająco zdobnym, metaforycznym stylu. Sławiński jest niezwykle konsekwentny w kompromitowaniu i obalaniu męskich mitów kobiecości: Wielkiej Bogini, Matki-Polki i Kochanki. Czytam tę książkę jako opowieść o "męskim wyzwoleniu", współczesną baśń o uwolnieniu Królewicza z wieży, analogiczną (i też świadomie antynomiczną, kontrastową) wobec feministycznych narracji emancypacyjnych. Magdalena Rabizo-Birek