fot. P. Grabowski
środa, 19 listopada 2008
baśnie zimowe. wczesne
Baśnie zimowe. Modlitewne. Że po butwieniu - warzenie, po warzeniu - zmrożenie. Zieleni, rozrzuconych tu i ówdzie... zetlałych, po przejściu tego czy innego drapieżnika, kości. Lisy zęby ostrzą, o jak im dobrze w rudej kicie lasu. Jaki ten lis rudy, co za zająca wonnym ściegiem zanika... jaka z niego rana lasu, jaki krwawy trop! A las szumi, gdy ucho przyłożyć... o Tych, co pod jarem... wykłuci bagnetami, co wołają do duchów kompanii: razem zmarli, będziemy żywych żarli?! Splątane szlaki korzeni... Ktoś umarł, się rodził, jak było, tak będzie, i pozostanie - lasu falowanie, drzew seplenienie... zielna msza. Wpełznąć gdzieś na zimę, w omszałą jamę podziemnej zieleni...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz