11 marca 2010, godz. 18:00, Wydział Malarstwa ASP w Warszawie, pracownia nr 56. Film pt. „Na palcach chodzimy” inspirowany wierszem ze "Sztućców do glist", jako plastyczne i muzyczne rozwinięcie... słowa. Interdyscyplinarny projekt służący "integracji intelektualnej środowisk twórczych" – studentów ASP, Akademii Muzycznej oraz UW. Wizualizacja: Dorka Budacz, Magdalena Malińska, Tomasz Pilikowski; muzyka - Artur Krawczyk.
środa, 10 marca 2010
wtorek, 2 marca 2010
Roman Honet, Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2008. M.in. o "Sztućcach do glist"
"Sztućce do glist". Wydany przez Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego debiut Bohdana Sławińskiego okazał się niepospolitym zjawiskiem na tle polskiej liryki współczesnej. "zbieram żywe i martwe" - zapisywał Sławiński, a jego liryka, zanurzona w barokowej konceptualności, nawiązująca do Czechowicza, Czachorowskiego, Grochowiaka, Leśmiana, Czyżewskiego (zwróćmy uwagę na samą odmienność punktów odniesienia) przekonywała, że było co zbierać. W skreślonych przez Sławińskiego - posłużę się określeniem stworzonym przez niego samego - "czarnych litaniach na święta" roi się od wiewiórek, glist, jeży, lisów, ptaków, ryb, myszy i świerszczy: "piszczą w norach myszy /ale ciężko / ciężkie liście jeżyny mchy / i ciemne sny // jeszcze chciały / te trzy takty mysie grać / ale w snach / z norki - trumna". Cały ten zwierzyniec i całe to robactwo uczestniczą w oszałamiającym misterium natury, ale owo misterium ma to do siebie, że zasadniczo dokonuje się w dwóch cyklach. Elementarnych. To życie i śmierć. "parę skurczów byle bal / i trzeba odchodzić od kości // a potem tylko włosy i paznokcie / te parę życia taktów / i cisza" - jak zapisał Sławiński. A potem znowu: "i we mnie łąka / zboża czerwie motyle / a to wszystko rozmigotane". Albo: "i znowu to wszystko znowu // nierychliwie sprawiedliwie / w nurcie łąki / kość dodana do kości // z niej piję".
Sławiński pisze blisko śmierci, tak blisko, jak może pisać poeta nawiązujący do mortualnych obsesji baroku. Również i jego nie tyle sama śmierć zajmuje: równie namiętnie pochyla się nad rozpadem, nad samą nieodwracalnością śmierci - owszem, ale także nad - że tak powiem - procesami gnilnymi wynikającymi z tego, że dotyczy cielesności. "piach / a w nim ciało jak rana / mięsa pełna - to ja / i krew się miele / w żarnach żył" - zapisuje Sławiński w przekonaniu, że rozkrzewiający się przepych tego życiowego majestatu został definitywnie ograniczony w czasie, że wróci do ziemi, już do niej wraca: "w ciele gniazda korzeni / w ustach ziemia", "w ustach ziemia / kochana w ustach ziemia".
"trup szarpie czarne struny / i białe polany" - zapisał Sławiński. To samo było przedmiotem zainteresowania poetów baroku. Trup. Ale - powołując się na ów barok po raz kolejny - czuję się w obowiązku wyraźnie dodać, że Bohdan Sławiński korzysta z barokowych konceptów przefiltrowanych już przez całe grono autorów (choćby wspomnianego Grochowiaka, czy niewymienionego Rymkiewicza), więc jest to w każdym aspekcie akt twórczy, intrygujący i oryginalny. Zatem: "trup żywego dogoni / ptak odfrunie, żywe zgnije / podobno opuchnięte sklęśnie / a martwe ożyje" - prorokuje Sławiński, w międzyczasie w wierszu pt. "portret trumienny" wspomina, że "fundatorki truchło / napuchło", by w ostatecznym rozrachunku dojść do tego, czego można się było spodziewać, ale co zostało nader udatnie skreślone. Czyli nadeszła pora na opis trupa własnego: "mój trup / pod jabłonką / wysiąka // kałuża mięsa // kompost do nory noszę / jabłkami inkrustuję żebra / owijam w bandaż / co z mięsa nosi / a nie jest metafizyczne // tyle czułości / z kilku uderzeń siekiery? // w drżącym powietrzu // tyle miłości / w cieniu?". Urokliwe, prawda?
Sztućce do glist to odważna propozycja, wyróżnia się na tle współcześnie wydawanych tomów, choć może częściowo - w efekcie konsekwentnego stosowania przywołanego konceptu, jest zmanierowana. Ale może tak miało być. Jak zapisał Sławiński: "takie wyroki / taki boski drenaż".
nominowani - całość
Sławiński pisze blisko śmierci, tak blisko, jak może pisać poeta nawiązujący do mortualnych obsesji baroku. Również i jego nie tyle sama śmierć zajmuje: równie namiętnie pochyla się nad rozpadem, nad samą nieodwracalnością śmierci - owszem, ale także nad - że tak powiem - procesami gnilnymi wynikającymi z tego, że dotyczy cielesności. "piach / a w nim ciało jak rana / mięsa pełna - to ja / i krew się miele / w żarnach żył" - zapisuje Sławiński w przekonaniu, że rozkrzewiający się przepych tego życiowego majestatu został definitywnie ograniczony w czasie, że wróci do ziemi, już do niej wraca: "w ciele gniazda korzeni / w ustach ziemia", "w ustach ziemia / kochana w ustach ziemia".
"trup szarpie czarne struny / i białe polany" - zapisał Sławiński. To samo było przedmiotem zainteresowania poetów baroku. Trup. Ale - powołując się na ów barok po raz kolejny - czuję się w obowiązku wyraźnie dodać, że Bohdan Sławiński korzysta z barokowych konceptów przefiltrowanych już przez całe grono autorów (choćby wspomnianego Grochowiaka, czy niewymienionego Rymkiewicza), więc jest to w każdym aspekcie akt twórczy, intrygujący i oryginalny. Zatem: "trup żywego dogoni / ptak odfrunie, żywe zgnije / podobno opuchnięte sklęśnie / a martwe ożyje" - prorokuje Sławiński, w międzyczasie w wierszu pt. "portret trumienny" wspomina, że "fundatorki truchło / napuchło", by w ostatecznym rozrachunku dojść do tego, czego można się było spodziewać, ale co zostało nader udatnie skreślone. Czyli nadeszła pora na opis trupa własnego: "mój trup / pod jabłonką / wysiąka // kałuża mięsa // kompost do nory noszę / jabłkami inkrustuję żebra / owijam w bandaż / co z mięsa nosi / a nie jest metafizyczne // tyle czułości / z kilku uderzeń siekiery? // w drżącym powietrzu // tyle miłości / w cieniu?". Urokliwe, prawda?
Sztućce do glist to odważna propozycja, wyróżnia się na tle współcześnie wydawanych tomów, choć może częściowo - w efekcie konsekwentnego stosowania przywołanego konceptu, jest zmanierowana. Ale może tak miało być. Jak zapisał Sławiński: "takie wyroki / taki boski drenaż".
nominowani - całość
Krzysztof Kleszcz, Dreszcz jak deszcz. Przełknąć czerwie i glisty. Rzecz o "sztućcach do glist"
"Komu potrzebne są sztućce do glist? Temu, kto co dzień patrzy na „czynną rzeźnię dymiącą od krwi” i szuka sensu w tym co stworzył „dobry bozia”?Czesław Miłosz pisał „Nadzieję pokładamy w ludzkim Bogu. / A jeśli tak, to lituje się / Nad każdą schwytaną myszą, skaleczonym ptakiem. Wszechświat dla Niego jak Ukrzyżowanie.”No więc jak przeżyć ten smród, przełknąć czerwie i glisty?
Pamiętam jak kilka lat temu posłuchałem „Uwag Józefa Baki” w wykonaniu Budzego i Trupiej Czaszki. Ostra muzyka wwiercała w głowę z pozoru naiwne i proste teksty XVII- wiecznego jezuity. Wykpiwane przez lata, w ustach wokalisty Armii zaczęły kąsać: „Łopata przeplata, wesele w łez wiele” ; „Stul ogona, stul ogona / stul ogona, stul...”; „Świat bałamut i fiut, fiut. / Nic po nim, nie gut, gut.” ; „Tu snem szczęście, chwała marą / Młodość, piękność, lat poczwarą. / Dzisiaj rozkosz i bogactwo, / Jutro ropa i robactwo.” ; „O bogaczu godnyś płaczu, / Masz sepety i kalety, / Masz gody, wygody / I futra - do jutra. / Źle żyjesz, zawyjesz.” Ciekawe czy Bohdan Sławiński ogłuszał się przy dźwiękach Trupiej Czaszki?
Jego tomik operuje rzadko dziś używaną formą poetycką. Niełatwą. Tu nie tylko gra się konsekwentną metaforą, która czerpie z baroku, zapewne też z Rymkiewicza, Leśmiana. Sławiński w jednym wersie zapisuje zwykle dwa trzy słowa, jakby skąpą haikupodobną frazą miał podkreślić marność opisywanego świata. Okrzyk Marność! to "znak wodny" tej poezji. („kość dodana do kości / z niej piję".)
Jej urodą jest prostota fraz, np. „Z klucza gęsi / opada rdza piór.”, „Wokół tatarak i raki w pamięci”. Zauroczyły mnie aliteracje, kunsztowne zestawienia słów („ażury róży z pajęczyn i rosy”, „noże mrozu rżną / ciała na płatki krwawe”, „boli boga ranna brzoza”, „kracze czarne”), synestezje („jak żuć pisk”, „leje się głos”). Dużo tu modlitewnego stylu: „podobno opuchnięte sklęśnie / a martwe ożyje”, „gdzie bozia wschodzi duszy ziarnem / hosanna!”, „drogę rozświetla próchno”.Ten ponury, obleśny świat robactwa, najsilniej oddziaływuje tam, gdzie język jest wulgarny: „żryj rybę bez mięty”, „klep grzechów odpuszczenie / ciał zmartwychwstanie / już zdychanie”, „mysia mumia / lisie gówno”.Metafory mają wywołać dreszcz: „księżyc przeguby rżnie”, „trzeszczą trumny burty”, „żrą larwy z ciała misy”, „bóg hebluje / czerwiem”, „trumną w zębach grzebie” , „coś tam umiera / inne żyje / to się rozmnaża / tamto gnije / zabłyszczy się zabieli / zaczerni zazieleni / zamarzy przy samej ziemi”, „szczebiocze gościec w kolanach / zdrowaś / zdrowaś”.I czy ten dreszcz nas oczyści jak deszcz? Owszem, bo „Trup żywemu / namydla plecy”". całość
Pamiętam jak kilka lat temu posłuchałem „Uwag Józefa Baki” w wykonaniu Budzego i Trupiej Czaszki. Ostra muzyka wwiercała w głowę z pozoru naiwne i proste teksty XVII- wiecznego jezuity. Wykpiwane przez lata, w ustach wokalisty Armii zaczęły kąsać: „Łopata przeplata, wesele w łez wiele” ; „Stul ogona, stul ogona / stul ogona, stul...”; „Świat bałamut i fiut, fiut. / Nic po nim, nie gut, gut.” ; „Tu snem szczęście, chwała marą / Młodość, piękność, lat poczwarą. / Dzisiaj rozkosz i bogactwo, / Jutro ropa i robactwo.” ; „O bogaczu godnyś płaczu, / Masz sepety i kalety, / Masz gody, wygody / I futra - do jutra. / Źle żyjesz, zawyjesz.” Ciekawe czy Bohdan Sławiński ogłuszał się przy dźwiękach Trupiej Czaszki?
Jego tomik operuje rzadko dziś używaną formą poetycką. Niełatwą. Tu nie tylko gra się konsekwentną metaforą, która czerpie z baroku, zapewne też z Rymkiewicza, Leśmiana. Sławiński w jednym wersie zapisuje zwykle dwa trzy słowa, jakby skąpą haikupodobną frazą miał podkreślić marność opisywanego świata. Okrzyk Marność! to "znak wodny" tej poezji. („kość dodana do kości / z niej piję".)
Jej urodą jest prostota fraz, np. „Z klucza gęsi / opada rdza piór.”, „Wokół tatarak i raki w pamięci”. Zauroczyły mnie aliteracje, kunsztowne zestawienia słów („ażury róży z pajęczyn i rosy”, „noże mrozu rżną / ciała na płatki krwawe”, „boli boga ranna brzoza”, „kracze czarne”), synestezje („jak żuć pisk”, „leje się głos”). Dużo tu modlitewnego stylu: „podobno opuchnięte sklęśnie / a martwe ożyje”, „gdzie bozia wschodzi duszy ziarnem / hosanna!”, „drogę rozświetla próchno”.Ten ponury, obleśny świat robactwa, najsilniej oddziaływuje tam, gdzie język jest wulgarny: „żryj rybę bez mięty”, „klep grzechów odpuszczenie / ciał zmartwychwstanie / już zdychanie”, „mysia mumia / lisie gówno”.Metafory mają wywołać dreszcz: „księżyc przeguby rżnie”, „trzeszczą trumny burty”, „żrą larwy z ciała misy”, „bóg hebluje / czerwiem”, „trumną w zębach grzebie” , „coś tam umiera / inne żyje / to się rozmnaża / tamto gnije / zabłyszczy się zabieli / zaczerni zazieleni / zamarzy przy samej ziemi”, „szczebiocze gościec w kolanach / zdrowaś / zdrowaś”.I czy ten dreszcz nas oczyści jak deszcz? Owszem, bo „Trup żywemu / namydla plecy”". całość
"fota" - Ilustracja z książki Baka odrodzony (Wilno 1855)
Subskrybuj:
Posty (Atom)