środa, 2 czerwca 2010

Karolina Felberg, W stronę mężczyzny... Czyli podejrzliwe czytanie literatury kobiecej; Fundacja na rzecz badań literackich

"(...) Najważniejszą cechą kobiety jest niewyrażalność. Nadal nie można do niej dotrzeć, choć ona sama zaznacza się, wdaje w nasze znaki, próbuje przecinać nam drogę, nie spogląda już na nas z góry – z dziedziny idealnej miłości platonicznej, z baśniowej krainy wiecznej szczęśliwości, jednak i tak pozostaje nieuchwytna: jak bohaterki Marka Bieńczyka i Bohdana Sławińskiego, o których im więcej się mówi, tym mniej wiadomo. Może mógłbym jeszcze jakoś opędzić się solą literatury, pochlapać wodą święconą cytatów, ale już siły nie mam. Była gałązką bzu, poza wszelkim podejrzeniem, stała w czystym zdroju, w słoju, a ja chciałem pieścić wonne płatki, wychwalać ściekające krople rosy, zanurzać się w nich i pić do dna. Cytaty się w moich dłoniach łamały, osypywały rdzą, czymże już byłem – wzdycha narrator Królowej Tiramisu, który już wie, że nie złowi Julii, ani żadnej innej w swój miłosny dyskurs – co więcej, z każdym wypowiedziany słowem będzie coraz bardziej upadał w mgławicę signifiance, w przestrzeń, gdzie nie ma spełnienia, jest tylko obietnica, czyli piekło miłości polegające na tym, że o Innym, którego się pragnie, można mówić tylko i wyłącznie pod jego nieobecność, bowiem słowa zagrażają jego istnieniu: Inny nie jest mną („Inny jest nieprzenikniony, nieokreślony, nieugięty”) i dlatego tworzę jego obraz (pierwsza negacja), ale też obraz nie pokrywa się z Innym („poza obrazem nie ma nic”: druga negacja), gdyż wówczas nie miałbym doń żadnego dostępu. Pragnę obecności Innego – pisze Markowski – a nieustannie tworzę pośrednictwa, mnożę mediacje, wytwarzam obrazy. Opieram afirmację na negacji i na tym polega mój dramat, z którego nie mogę się wywikłać, gdyż – na dodatek – obraz istnieje tylko dzięki słowom, które na nowo unieobecniają to, co i tak nieobecne. Obraz jest fikcją, bez której nie mogę żyć. Nie dość, że fikcją, to jeszcze fikcją stanowiącą rację bytu dla podmiotu mówiącego! To wzajemne uwikłanie, ta gorączka dyskursu miłosnego, którego stawką jest tak wiele, a który wydaje się – dzięki swej ekstatyczności – czymś niesamowicie autodestrukcyjnym, przekłada się na kondycję współczesnego podmiotu jakże niepewnego siebie, obwarowanego tyloma zastrzeżeniami, zagubionego w mrowiu cytatów, w labiryntach potężnej biblioteki kultury, która wywołuje w nim zrozumiały przestrach i zażenowanie, z drugiej zaś strony – prowokuje do walki o siebie, do niepodległości własnego głosu, do obrony swojej pojedynczości, śmiertelności i przygodności. Podstawowym komunikatem, jaki nadaje do nas współczesna proza opowiadająca o miłości niespełnionej, byłoby: jestem tu tylko na chwilę i nie wiele znaczę, ale opowiem wam moją historię (choć tak naprawdę już ją znacie), opowiem ją wam mimo wszystko!"

więcej

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

... a to najbardziej: 'Była gałązką bzu, poza wszelkim podejrzeniem, stała w czystym zdroju, w słoju, a ja chciałem pieścić wonne płatki, wychwalać ściekające krople rosy, zanurzać się w nich i pić do dna. Cytaty się w moich dłoniach łamały, osypywały rdzą, czymże już byłem'

to ja, Ty wiesz, kobieta kobieca, z lokami.nie możesz jej kupić
perfum w galerii, nie możesz zaprosić
do klubu. jesteś z najdzikszego,
najbiedniejszego kraju, ale mimo tego to do Twojego łóżka przyjdzie w nocy.a